Kultura i jej oddziaływanie na tworzenie więzi sąsiedzkiej, w krótkiej rozmowie z Katarzyną Walą inicjatorką Mobilnego Domu Kultury Wilczak.
W.D. Kiedy powstała idea stworzenia MDK Wilczak? Co było „zapłonem” tego pomysłu?
K.W. Zaczęło się w 2016 roku od sąsiedzkiej burzy mózgów, jajecznicy i naleśników na skwerku. W ramach Wielkiej Pralni pomysłów wsłuchaliśmy się w swoje sąsiedzkie potrzeby i okazało się, że łączy nas wspólnota przeżyć. Po pierwsze, wspomnienie PRL-owskiego podwórka i zabaw na trzepaku, po drugie małe dzieci i tęsknota za kulturą na wyciągniecie ręki, po trzecie mroczne osiedlowe przeżycia.
Dla mnie jako antropolożki to spontanicznie zwołane spotkanie było próbą rozładowania napięć na naszym osiedlu, gdzie źle zaprojektowana przestrzeń rodziła konflikty. Na podwórku królował chaos. Nie było przestrzeni na swobodną zabawę dla dzieci. Auta parkowały wszędzie. Do tego szlaban i ochroniarz, który okazał się piromanem i trzy razy podłożył ogień w garażach podziemnych. Na osiedlu zrobiło się nieswojo, obco. W tej sytuacji można było tylko tą przestrzeń na nowo oswoić, tak, żeby mieszkańcy i dzieci mogli czuć się bezpiecznie. I się zaczęło. Okazało się, że w sąsiadach drzemie moc. Zaczęliśmy wspólnie organizować oddolne akcje: kino garażowe, Alternatywy 4, smażenie powideł przed blokami, turniej badmintona. To był fajny czas. Pospolite ruszenie Wilczaków i Serbiaków (mieszkańców dwóch wspólnot mieszkaniowych).
Ta chęć działania została sformalizowana i powstało stowarzyszenie, zaczęłam pisać projekty rewitalizacyjne z myślą o Szelągu. Miasto wsparło działania i doceniło te inicjatywy.
W.D. Jaki jest cel działania? Co udało się zrealizować?
K.W. Cele były dwa integracja na Wilczaku i rewitalizacja na Szelągu. Na poziomie idei chodziło o to, żeby każdy mógł odkryć w sobie jakiś talent, dzielić się swoimi pasjami, robić to co lubi. I tak się działo. Udało się wyjść poza podwórko odkryć małą ojczyznę, przywrócić pamięć historyczną o Szelągu poprzez coroczne pikniki z rekonstrukcją fotograficzną. To co jest dużym sukcesem tej spontanicznej energii to sąsiedzkie obchody Sobótki na Szelągu. Dzisiaj przypomina to ceremonie- widowisko, tymczasem pierwszą Sobótkę przerwała nam ulewa…uciekaliśmy z instrumentami i dziećmi pod pachą i wylądowaliśmy u mnie w kuchni gdzie wspólnie muzykowaliśmy. Takie były początki….. ale proszę pamiętać, że to wszystko nie zadziałoby się gdyby nie synergia sąsiedzka i otwartość na zmiany. MDK Wilczak jako wspólnota sąsiedzką ewoluuje, zmieniają się potrzeby społeczności, tworzą się grupy zainteresowań, społeczność się różnicuje, dzieci dorastają. Stowarzyszenie stara się za tym nadążyć.
W.D. Jakie plany na przyszłość?
K.W. Na pewno społeczność lokalna Wilczaka, Czapli i Serbskiej potrzebuje miejsca na spotkania i działania. Wtedy ta lokalna energia dopiero rozkwitnie. Póki co niektórzy przedstawiciele społeczności integrują się angażując w prace w Społecznym Ogrodzie na Szelągu. Część cały czas czeka na możliwość działania w świetlicy na Szelągu, bo ta sprawa utknęła. My również nie mamy siedziby. Tymczasem ja projektowo koncentruje się na Szelągowskiej historii i wspieraniu postaw obywatelskich dzieci. Czas oddać im głos. Dziecokracja już we wrześniu rusza na Wilczaku. Będziemy tworzyć gazetkę i osiedlową grę terenową. Sprawczość, odpowiedzialność oraz troska o wspólną przestrzeń, to wartości jakie chciałabym popularyzować u najmłodszych. Czas oddać dzieciom głos.
W.D. – Wojciech Dobski – sąsiad, radny
K.W. – Katarzyna Wala – antropolożka kultury, dziennikarka, inicjatorka Mobilnego Domu Kultury Wilczak, autorka projektów rewitalizacyjnych na Szelągu.